[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Dawid Juraszek: Obywatelstwo w standardzie
RW2010
1
 DAWID JURASZEK
OBYWATELSTWO W STANDARDZIE
Wydawnictwo RW2010 Poznań 2012
Redakcja techniczna zespół RW2010
Copyright © Dawid Juraszek 2012
Okładka Copyright © Chen Xinyu
陈昕雨
2012
Aby powstała ta książka, nie wycięto ani jednego drzewa.
Dział handlowy:
Zapraszamy do naszego serwisu:
Utwór bezpłatny,
z prawem do kopiowania i powielania, w niezmienionej formie i treści,
bez zgody na czerpanie korzyści majątkowych z jego udostępniania.
 Dawid Juraszek: Obywatelstwo w standardzie
RW2010

T
e podatki nas zeżrą.
– Podatki, podatki! – Marta wystudiowanym ruchem opadła na fotel i
pogardliwie wydęła wargi. – Przestań wreszcie mówić jak swój ojciec.
– To co robimy? – zmęczonym głosem zapytał Szczepan. Na stole przed nim
stała szklanka zimnej kawy. Nie miał siły zrobić sobie nowej.
– Po pierwsze, wypowiadamy abonament Szwajcarii. Najpóźniej do przyszłego
tygodnia tam zadzwonisz, bo inaczej automatycznie przedłużą o rok. Potem
umawiamy się z agentem USA…
– USA? Myślałem, że Germanii! – wpatrzył się w żonę zaskoczony.
– Tak, ale miałeś rację, że wyszłoby za drogo – Marta kiwnęła głową i sięgnęła
po sok. – Abonament USA jest o 23% niższy, obywatelstwo w standardzie, i przede
wszystkim świetne warunki ochrony. Nie będzie już problemów ze zwrotem kosztów
za dochodzenie policyjne. Nie zapomnę Szwajcarom, jak wystawili nam rachunek za
areszt tego kieszonkowca. Kutasy w krawatach, on ukradł mi portfel, a oni pół lokaty
– czerwone wargi wezbrały jak do splunięcia. – W abonamencie USA jest ponadto
pakiet darmowych wiz turystycznych na teren Stanów. Przynajmniej następne
wakacje spędzimy po ludzku.
– Mieliśmy jechać na Bałkany – zaprotestował Szczepan. Jeszcze miał w
pamięci ostatni urlop w Helladzie i z utęsknieniem czekał na powrót w podobne
klimaty.
– E tam, ile można jeździć po Europie. Mam ochotę polecieć za ocean,
zobaczyć, jak tam jest! – W teatralnym geście wyprostowała ramiona.
– Czekaj – Szczepan postanowił skierować rozmowę na właściwe tory. – OK,
amerykańskie podatki… abonamenty – poprawił się, bo żona spiorunowała go
wzrokiem – są stosunkowo tanie, ale co z opieką zdrowotną? Przecież tam
obowiązuje współpłacenie prawie we wszystkim.
Marta wzruszyła ramionami.
3
 Dawid Juraszek: Obywatelstwo w standardzie
RW2010
– No i co z tego? Kiedy ostatnio byłeś chory? Przez tyle lat łożyliśmy ciężkie
pieniądze na składki zdrowotne w systemie szwajcarskim, i co? Zęby sobie
wymieniliśmy. Kompletnie się nie opłaca. Osobiście wolę mieć dobrą ochronę
policyjną i najlepszych sędziów, zamiast lekarzy, których na oczy nie będę oglądać.
Szczepan wstał i przespacerował się po pokoju. Nie takie snuł plany. W umyśle
miał zakodowane, że ubezpieczenie zdrowotne to podstawa, i teraz rozważałby
przeniesienie się do innego operatora budżetowego tylko pod warunkiem
wynegocjowania korzystnych taryf zdrowotnych. Nie mierzył wprawdzie tak
wysoko, jak germański program zdrowotny, najlepszy, ale i najwyżej opodatkowany,
tzn. taryfikowany w Unii, ale taki powiedzmy skandynawski, czemu nie?
– Marta – westchnął – a jak coś się stanie, zachorujemy, jakiś wypadek, to jak
pokryjemy koszta? Nie lepiej płacić na dobrą ochronę zdrowia?
– Rozmawialiśmy już o tym – ucięła, sięgając po kurteczkę. – Poza tym przecież
oboje zarabiamy, nie? Idę teraz do Klaudii. Ty już chyba powinieneś iść do pracy? –
Wsunęła stopy w tenisówki i zarzuciła torbę na ramię.
– Wyrobiłem już dwadzieścia osiem godzin, mam dziś wolne, mówiłem –
Szczepan chwycił obie szklanki.
– OK. To pa! – posłała mu szybki pocałunek i zniknęła za drzwiami.
Wstawiając naczynia do zmywarki, zastanawiał się, co powie Szwajcarom.
Ostatnio przekonywał agentkę do przydzielenia im dodatkowego pakietu na obsługę
administracyjną, obiecywała, że w zakresie urzędowego obiegu dokumentów przejdą
do klasy Premium, a tymczasem będzie musiał wszystko odkręcać. No cóż. Nie
trzeba było załatwiać tak ważnych spraw za plecami żony.
4
 Dawid Juraszek: Obywatelstwo w standardzie
RW2010
***
W
racając z pracy, kupił pieczywo, sery i warzywa na surówkę. W lodówce powinny
być jeszcze soki dla Marty i jego piwo. Kolacja może nie miała być romantyczna, ale
smaczna na pewno.
Otworzył drzwi. Zapłonęły światła, w rogu pokoju rozbłysnął telewizor. Zaniósł
zakupy do kuchni i przy dźwiękach serwisu informacyjnego zaczął przygotowywać
kolację.
– Epidemia krabiej grypy przybiera zastraszające rozmiary. W Chinach liczba
ofiar zabójczego wirusa sięga kilkudziesięciu tysięcy. Wirus zebrał też wielotysięczne
żniwo w Tajlandii i Wietnamie, pojedyncze przypadki notuje się w Korei i na
Filipinach. Światowa Organizacja Zdrowia…
– Niech no tylko ta grypa dojdzie do nas, ciekawe z czego zapłacimy za leczenie
– mruknął i otworzył lodówkę. – Sok! – Wnętrze świeciło pustkami. Marta musiała
wpaść do domu po południu i osuszyć ostatni karton. Szczepan porwał portfel i
wybiegł z mieszkania na złamanie karku.
Kiedy zdyszany wrócił z supermarketu, Marta już siedziała w fotelu. Widząc jej
minę, zaczął gorączkowo szykować jakieś usprawiedliwienie, ale przerwała mu w pół
słowa.
– Mam raka.
Szczepan chwilę stał bez ruchu. Wreszcie odłożył siatkę, podszedł i niezdarnie
przytulił żonę.
– Będzie dobrze – powiedział cicho. – Weźmiemy kredyt, spłacimy leczenie…
– Mówiłam! – krzyknęła nagle. – Mówiłam, że trzeba mieć ubezpieczenie
zdrowotne! – urwała i ukryła twarz w dłoniach.
Szczepan był o krok od zniecierpliwionego westchnienia, ale pohamował się i
powiedział spokojnie:
5
  [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • losegirl.htw.pl