[ Pobierz całość w formacie PDF ]
//-->Plik jest zabezpieczony znakiem wodnymSylvia DayPłomień CrossaZ angielskiego przełożyłyKsenia Sadowska i Małgorzata Miłosz===bl1qU2ZV1Nowy Jork kręcił mnie równie mocno jak jeszcze jedna rzecz w moim życiu. Jakw soczewce odbijały się w tym mieście możliwości nowego świata oraz tradycje światadawnego. Konserwatyści przyjaźnili się z kochającymi wolność artystami, a szkaradneosobliwości współgrały z unikatowymi okazami. Wibrująca energia miasta napędzałakrwiobieg międzynarodowej finansjery i przyciągała jak magnes międzynarodowąspołeczność.Mężczyzna, który stanowił ucieleśnienie tej nowojorskiej żywiołowości, nieokiełznanejambicji i znanej na całym świecie potęgi, właśnie mnie zerżnął i doprowadził do dwóchpotężnych orgazmów.Skradając się na palcach do wielkiej garderoby, zerknęłam na łóżko, na którym leżałazmięta od naszego baraszkowania pościel. Już na samo wspomnienie poczułam dreszczpodniecenia. Wciąż miałam wilgotne włosy po prysznicu, a moje nagie ciało skrywał tylkoręcznik, którym się owinęłam. Miałam się stawić w pracy za półtorej godziny, cooznaczało pośpiech. Uświadomiłam sobie, że będę musiała uwzględnić w grafiku czas naporanny seks, bo inaczej zawsze będę w niedoczasie. Gideon Cross właśnie się budził, żebykolejny raz podbić świat. Zaczynał od podboju mojej skromnej osoby, co sprawiało muwyjątkową przyjemność.Prawda, jaką byłam szczęściarą?W Nowym Jorku czuć było w powietrzu czerwcowe lato i wyraźnie się ociepliło.Postanowiłam włożyć spodnie z naturalnego lnu oraz sweterek bez rękawów w ciepłymszarym kolorze, który pasował do moich oczu. Ponieważ nie umiałam układać sobiewłosów, związałam je w zwykły kucyk. Zrobiłam sobie makijaż i kiedy wreszciewyglądałam jako tako, wyszłam z sypialni.Przechodząc przez korytarz, usłyszałam głos Gideona. Był niski i ostry, więc zadrżałamze strachu, że się rozzłościł. Nie wkurzał się łatwo... chyba że na mnie. Wtedy krzyczałi klął, a nawet szarpał dłońmi swoje wspaniałe kruczoczarne włosy sięgające mu doramion.Zazwyczaj Gideon potrafił poskromić swoją gwałtowną naturę. Po co miał krzyczeć naludzi, skoro i tak trzęśli portkami, kiedy tylko przelotnie na nich spojrzał albo rzucał podich adresem zdawkowy komunikat.Gideon był w swoim gabinecie. Stał odwrócony plecami do drzwi, ze słuchawkąbluetooth w uchu i ze skrzyżowanymi rękami wyglądał przez okno na Piątą Aleję.Wydawał się samotny, odcięty od otaczającego go świata, a zarazem w pełni gotowy, żebynim władać.Z ręką na klamce przyglądałam mu się szeroko otwartymi oczami. Byłam pewna, że to,co widzę, robi jeszcze większe wrażenie niż panorama rozpościerająca się przedGideonem. Z miejsca, w którym stałam, widziałam jego górującą nad drapaczami chmursylwetkę, tak samo władczą i imponującą jak one. Gideon zdążył się wykąpać, zanimwygrzebałam się z łóżka. Jego ciało, od którego byłam całkowicie uzależniona, opinałydwie części drogiego, szytego na miarę trzyczęściowego garnituru, do którego miałamwyjątkową słabość. Patrzyłam na jego idealny tyłek i masywne plecy wbite w kamizelkę.Na ścianie wisiał duży kolaż naszych zdjęć, wśród nich jedno intymne, które mipstryknął, gdy spałam. Większość fotek zrobili nam paparazzi, śledzący każdy krokGideona Crossa. Był właścicielem Cross Industries i w wieku dwudziestu ośmiu lat, kiedyjego rówieśnicy jeszcze rozwozili pizzę, wspiął się na listę dwudziestu pięciunajbogatszych ludzi na świecie. Wcale bym się nie zdziwiła, gdyby to do niego należałalwia część Manhattanu. Bez dwóch zdań był najgorętszym ciachem na tej planecie, a nadodatek we wszystkich swoich gabinetach robił wystawy z moich zdjęć, jakbym była dlaniego równie przyjemnym widokiem, jak on dla mnie.Gideon odwrócił się z wdziękiem w moją stronę i przygwoździł mnie swymilodowatobłękitnymi oczami. Nie był zdziwiony, widząc mnie gapiącą się na niego w progu.Kiedy tylko znajdowaliśmy się blisko siebie, przelatywały między nami iskry,nabrzmiewało przeczucie tego, co zaraz nastąpi, podobne do zastygłej ciszy przednadejściem burzy z grzmotami i błyskawicami. Możliwe, że specjalnie poczekał, zanimodwrócił się w moją stronę, wyłącznie po to, abym mogła napatrzeć się na niego do woli.Dobrze wiedział, że uwielbiałam to robić.Gideon Cross był mrocznym i niebezpiecznym człowiekiem. I należał do mnie.Mój Boże... Jego twarz wciąż robiła na mnie kolosalne wrażenie – wyrzeźbione kościpoliczkowe, czarne skrzydlate brwi, grube rzęsy, chabrowe oczy, no i te usta... Takperfekcyjnie wycyzelowane, że były zmysłowe i figlarne, a zarazem zbójeckie.Ubóstwiałam, kiedy śmiały się do mnie i zapraszały do erotycznych igraszek, gdy zaśprostowały się w cienką surową kreskę, czułam strach. A kiedy Gideon muskał ustamimoje ciało, zamieniałam się w ogień.Jezu, dziewczyno, czy ty w ogóle siebie słyszysz?Wydęłam wargi na wspomnieniekoleżanek, które działały mi na nerwy, kiedy plotły dyrdymały o urodzie swoichchłopaków. Tymczasem stałam się jedną z nich, zniewolona wspaniałością tego [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • losegirl.htw.pl