[ Pobierz całość w formacie PDF ]
IRINA DIENIEZKINADaj miZ rosyjskiego przelozyla Malgorzata BuchalikDla Nigera, Leny Siku, Naski i KaspraDAJ Ml!Gdy wtedy zamarzlas, przejrzalem na oczy. Myslalem, ze chlod nas na wieki rozlaczyl, I juz cie nieznajde, ani ty mnie, Na zawsze, na amen przysypal nas snieg...*-Co chcesz? Kawe?Lapa stal posrodku pokoju goly do pasa, zmieszany i spocony. Slipy wylazily mu ze spodni. Chcialam powiedziec: "Ciebie", ale pomyslalam, ze pogubi sie jeszcze bardziej i zwyczajnie wrosnie w podloge. I bedzie tak stal jak slup. I co wtedy zrobie?-Kawe? Czy herbate?-Kawe, kawe...Lapa z ulga otworzyl szafke, wlaczyl czajnik, pogrzebal w lodowce, wyjal mleko. Otworzyl, nerwowo wypil lyk, postawil. Znowu zajrzal do lodowki i wyciagnal butelke piwa. Potem druga. Odkapslowal i przyssal sie chciwie.Usiadlam przy stole i podparlam glowe rekami. Lapa ma sterczace wlosy, skrecone w igielki, jak u jeza. W uchu dwa srebrne kolka, duzy nos, szczeniece okragle oczy. W ogole caly jest jak szczeniak: ruchliwy, miekki, gibki, jak mawia moja przyjaciolka, Wolkowa - "nic tylko pomietosic". Lapa jest piekny. Ma marzenie: idzie sobie ulica, a na niego rzucaja sie panny, wrzeszczac: "Lapa! Lapa!", i obciagaja mu. Lapa gra punk rocka i chce zostac slawny. I chce jeszcze, zebym nie siedziala tu jak jakis * Teksty piosenki zespolu "BANDar-log". 7balwan i nie wkurzala go. A moze nie chce. Co ja wlasciwie wiem o Lapie. Czajnik zabulgotal. Lapa nasypal kawy, cukru i zalal wrzatkiem. A sam usiadl naprzeciwko i w skupieniu zapalil papierosa. Wbil mi wzrok miedzy oczy. Pare slow o mnie: jestem o piec centymetrow wyzsza od Lapy, mam dlugie ciemne wlosy, piwne oczy, zero kompleksow i figure modelki. Tak mi powiedzial jeden koles, ale ja wiem swoje - moglabym gdzieniegdzie schudnac, a brzuch mam plaski nie od gimnastyki, a dlatego, ze malo jem.A tak w ogole to Lapa jest moim mezem. Wzielismy slub wirtualnie, wlasciwie on sam wzial, a ja tylko klikalam "Tak". Widzial, padalec, moje zdjecia, ale swoich nie przyslal. Pisal, ze nie ma aparatu, potem znowu skanera, to czegos tam jeszcze. Pogadalam z Wolkowa i doszlysmy do wniosku, ze pewnie sie boi, bo jest brzydki jak noc. A chuj z nim. Kiedy zaproponowal, zebysmy spotkali sie w metrze, Wolkowa tylko teatralnie westchnela i machnela reka. Mnie tez bylo wszystko jedno. Poszlysmy z gory przygotowane na rozczarowanie. Stoimy cale wypieknione w tym metrze: ja w obcislej koszulce i szatach prawie bikini. Wolkowa w dlugiej niebieskiej sukience, pokazujac wszystkim, ze tu ma piersi, tu pupe, a wszystko duze, soczyste. Blond wlosy starannie ulozone i zalane lakierem - "Nie to co ty, jakby piorun w miotle strzelil". Duzy nos. Ale nie psuje calosci. Dodaje charakteru. Faceci tylko z nogi na noge przestepuja. A jak idziemy we dwie, to juz w ogole koniec swiata. No wiec stoimy przy ruchomych schodach i patrzymy, jak jada na nas ludzie. Rozni.-Ty patrz, co za morda-a!-A-a-a!! Gapi sie na nas! F-fuj!-Byle nie ten, nie ten!-O jasna dupa... Nie, nie lez tutaj!-Nie, tylko nie ten potwor, blagaaaam! 8Stoimy tak i szepcemy, i tak sie nakrecilysmy, ze w koncu nic tylko uciekac z metra na leb na szyje.-Ale dobra, jeszcze chwile. Nagle patrze: ida w nasza strone, dwie sztuki. Jeden do niczego, wypisz wymaluj radziecki pies pluszowy. Drugi - pepsi, pager, MTV, wlosy na zel, usta jak landrynki, pysk wre-edny Sliczny jak z obrazka.-Ktory z was jest moim mezem? - zapytalam ochryplym z nerwow glosem, kiedy Wolkowa przetrawiala informacje: "Stac, nie uciekac. Modele na wybiegu".-Ja - odpowiedzial skromnie Lapa. - A to Krez. Krez potrzasnal dawno niestrzyzonymiwlosamii usmiechnal sie jak ostatni wsiok. Twarz okragla, brzuch okragly, prosty jak tyczka. A Lapa calydumny.No i teraz siedze u niego w kuchni, a on pali i zdaje sie ma mnie w nosie. Jest dwa lata mlodszy odemnie. I co z tego? Szybko wypilam kawe, parzac sobie jezyk, wstalam i ruszylam do drzwi.-A ty dokad? - ocknal sie Lapa.-Do domu!-Glucha noc, dokad pojdziesz?-A niby co mam tu robic?Lapa zamyslil sie. Moze przesadzil wtedy na czacie, kiedy zasypywal mnie wyznaniami typu: "Myszko moja! Bardzo-bardzo cie kocham!". Moze nie trzeba bylo? Prosze, juz dwa miesiace minely od spotkania w metrze, widujemy sie raz w tygodniu, pare razy bylismy na probie. Pamietam, ze gitarzysta Witia zaspiewal wtedy jakis kawalek zamiast Kreza, ICrez wsciekl sie i obrazil, bo w koncu to on jest wokalista, a nie Witia. Witia moze sie wyzywac na gitarze. A tak ICrez wyszedl na idiote, i to przy mnie i Wolkowej. Jakby w ogole nie mial tam nic do roboty. Niby wokalista, ale bez niego tez sie obejdzie. A bez Lapy nijak, najlepszy perkusista. Biedny Krez... Mniejsza o to.Wolkowa z miejsca postawila diagnoze: chlopcy sliczni jak laleczki, ale "zwyczajnie znajomi i juz". Wolkowa 9lubi inny towar: dzianych gosci. Lape i K. oddala mi bez bolu. Ale dla mnie tez byli "zwyczajnie i juz". Nie wiedziec czemu. Ladny "maz".-Odprowadzic cie? Postanowilam pokazac, na co mnie stac, i oswiadczylam:-Sama dojde, co ja, dziecko?Faktycznie. Od Lapy do metra mialam trzy kroki. A potem prawie godzine trzeba tluc sie na Wyborgskie. Mieszkamy z Lapa na dwu roznych koncach miasta.-No to uwazaj na siebie. Zadzwon, jak dojedziesz. Nic nie odpowiedzialam i trzasnelam drzwiami.Tezcos, Chcha... Chala.Na stacji przyczepil sie do mnie jakis zalany w trabke chlopak, wysoki, z dlugimi wlosami i w ciemnych okularach, z butelka "Pietrowskiego" w rece. Szlam i nic nie odpowiadalam, przeklinajac Lape i siebie za to, ze cholera wie czego chce od Lapy. Cp to w ogole za gosc. A tymczasem ten popapraniec lapie mnie za reke i nawija cos histerycznie. Przestraszylam sie. W koncu pijany.-Ma-a-la, jak sie na-a-a-zywasz? A co, nie powiesz? No powiedz! Ja jestem Wowa! Z naprzeciwka szla na nas banda malolatow. "No slicznie - pomyslalam. - Jeszcze tylko brakuje, zeby sie przyczepili. Wtedy to na pewno Lape przeklne". Malolaty byly coraz blizej. Na czele zasuwal maly, niedomyty szczeniak na oko ze dwanascie lat.-Chlopaki, to ten! - powiedzial.Wyhaczyli zalanego Wowe konkretnym ciosem w pysk. Butelka piwa zakolysala sie, wysliznela z jego spoconych lap i odleciala na bok. Stalam i tepo patrzylam, jak kilku smarkaczy skacze mu po glowie, a inni z rozmachu kopia w brzuch. Chcialam cos zrobic, ale rece i nogi jakby mi odjelo. Dalej malo co pamietam. Dwudziestu nawalalo jednego, a ten skamlal i wyl. Zaslanial sie rekami, wil na 10wszystkie strony i wciaz wpadal pod martensy Na asfalcie utworzyla sie ciemna kaluza krwi. Dookola zbierali sie gapie: dwu grubych facetow, staruszka z siatka, dziewczynka z lodami... Otrzezwil mnie zwierzecy ryk. Popapraniec trzymal sie za glowe, czolgal i wrzeszczal. Nie widzialam twarzy, tylko krew. Gowniarz w szerokich spodniach okladal go lancuchem.-No co jest?Obok mnie stal ten dwunastoletni i uwaznie spogladal mi w twarz. Taki sobie szczeniak.Niedomyty, krotko ostrzyzony, w koszulce z napisem: "Fuck the stupid chicks". Mial tak niewinne jasne oczka, ze z miejsca poczulam sie doswiadczona zyciowo panna i powaznym tonem powiedzialam:-Pieprzone sukinsyny... - i po krotkim namysle dodalam: - Skunksy.W koncu dwudziestu na jednego to juz przesada. Popapraniec nie popapraniec, niby nic mi do niego. Ale sa jakies zasady. Szczeniak zacisnal wargi i zamyslil sie, a potem radosnie odpowiedzial:-Bo on ze swoimi dojebal Dieni. Leb mu rozwalil!...-No i co z tego - zrobilo mi sie glupio.-Jak to co z tego? No wiesz?!"Faktycznie - pomyslalam. - Mnie jakos nikt nie bije, nawet milo ze mna rozmawiaja i patrza w oczy". I wzruszylam ramionami. Podszedl do nas wysoki raper, pobrzekujac lancuchem.-Czesc! - burknal niskim glosem.Aha... Uszy sterczaly spod cyklistowki, ostre rysy, bezczelne oczy. A dlonie piekne, tak, piekne. Dlonie od razu mi sie spodobaly.-To lece, chlopcy - powiedzialam i szybko przecisnelam sie miedzy malym a raperem. Ale wtedy piekne dlonie zagrodzily mi droge.-A gdziez to pani mieszka? 11-Na Zeni Jegorowej! Raper zrobil wielkie oczy i prychnal. Ciagle jednak stal jak szlaban, z rozlozonymi ramionami.-Od chuja stad, Niger - wyjasnil radosnie maly.-To daj swoj telefon - zwrocil sie do mnie raper, nie sluchajac go.Znowu wzruszylam ramionami i wymamrotalam numer. Im szybciej powiem, tym szybciej sie odczepia. Niger zapisal cyfry na dloni i oddal mi dlugopis. Maly wbil wzrok w rapera i mrugal.-Dienia tez tam mieszka, to cie odprowadzi - stanowczo odpowiedzial mu Niger, odcinajac midroge ucieczki.Pol godziny pozniej zatykalo mi uszy w metrze, a obok siedzial i gapil sie w przestrzen wspomniany Dienia. Ktoremu popapraniec rozwalil leb. Rana jak trzeba -szwy i elegancka plama jodyny. Dienia przypominal aktora Ryana Goslinga z "Fanatyka". Tak samo ogolony, oczy wlaza na siebie, prosty nos, usta w dziob. Ale generalnie w porzadku, calkiem sympatyczny. Nie przystawial sie, co w koncu mile. I tak juz mialam dosc swoich golych nog i obcislej koszulki. Mimo wszystko siedzialam jak na szpilkach. Nigdy nic nie wiadomo.Dienia w milczeniu odprowadzil mnie pod dom, pomachal i poszedl sobie. Wpadlam do klatki, katem oka pewnie setny raz przeczytalam nabazgrane na scianie "WU-TANG Clan", zlapalam winde i odetchnelam z ulga.-Dzwonil Ilia - poinformowala mama. - I w ogole co to ma byc. Noc na dworze, a ta lazi nie wiadomo gdzie! Zeby mi to bylo ostatni raz! - nakrecala sie i rozezlala coraz bardziej. - Zadnych liii... Iliow... Zamknelam drzwi pokoju i wlaczylam komputer. Kiedy zaczal warczec, wykrecilam numer.-Tak? - odezwal sie Lapa.-Dzwoniles? 12-Dzwonilem.-Jestem w domu.-To dobrze. Zadzwon kiedys. Niedlugo mamy koncert w ... [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • losegirl.htw.pl