W pierwszej chwili, kiedy się ocknęłam potwornie rozbolała mnie głowa. Chwyciłam się za nią i powoli otwarłam oczy.
-Co jest...-wymamrotałam, siadając ostrożnie. Czułam pulsujący ból w okolicy prawego płata czołowego. Jęknęłam i natychmiast zacisnęłam powieki.
Kiedy już siedziałam mniej więcej bezpiecznie, plecami opierając się o ścianę, zorientowałam się, że jestem w swoim pokoju. Zdziwiłam się. Nie powinnam tu być. Przecież przed chwilą...
Nahuel.
Ta myśl wywołała jeszcze większy ból. Poza tym przypomniałam sobie wszystkie dzisiejsze wydarzenia...a może wczorajsze?
Zerknęłam na zegarek elektroniczny.
-Miałaś rację, Nessie. Jest "jutro".-podskoczyłam na łóżku i otwarłam usta na dźwięk tego melodyjnego, kpiącego barytonu.
-Edward!-krzyknęłam i rzuciłam się mojemu ojcu na szyję. Natychmiast pożałowałam, bo ból się wzmógł.
-Ałaa.-mruknęłam.-Czemu to tak boli...?-spojrzałam nagle rozpromieniona na twarz Edwarda.-Dobrze cię znów widzieć.-w zamian posłał mi jeden ze swoich firmowych łobuzerskich uśmiechów.-Proszę, nie ze mną te numery, nie jestem Bellą!-zachichotałam, a on uśmiechnął się jeszcze szerzej.
Dziwnie to wyglądało.
Siedemnastolatka i siedemnastolatek, siedzący na jednym łóżku, uśmiechający się do siebie, śmiejący się, rozmawiający.
Rodzina.
Można jeszcze było stwierdzić, że jesteśmy rodzeństwem - bliźniakami. Ale jednak owy przystojniak, siedzący przede mną, był moim ojcem. Gdybym o tym komukolwiek powiedziała, nie uwierzyliby mi. Więc po co? Trzymajmy ich w błogiej nie świadomości. Tak jest chyba lepiej dla ich dobra.
Ale nagle coś wybiło mnie z rytmu moich rozmyślań.
-Dlaczego przyjechałeś?-tak jak przypuszczałam trafiłam w sedno.-Coś się stało Charliemu?-spytałam z lękiem. Nie, to przecież niemożliwe...a jeśli jednak? Może zawał? A mnie nie było w domu, ty głupia!
-Z Charliem wszystko jest w porządku.-odparł Edward, uspokajając mnie i drapiąc się po głowie. W moje nozdrza naleciał słodki zapach wampira.
-Na dole jest Bella i Carlisle.-odpowiedział na moje niezadane pytanie.-Rozmawia z Charliem. Jest bardzo...zdenerwowany i wystraszony.-zakłopotanie, które zobaczyłam na jego twarzy do reszty zbiło mnie z tropu.
O co tu chodzi? Dlaczego Charlie się denerwuje? I dlaczego nikt nic nie chce mi powiedzieć??
-Co się stało?-niemal wyszeptałam. Edward przyłożył rękę do czoła.
-Nie...nie pamiętasz?-pokręciłam głową ostrożnie.
-Ale...to zależy czego nie pamiętam.-wampir spojrzał w sufit z rezygnacją.
-Jak mogłaś zrobić Charliemu coś takiego?-wyszeptał w swoim tempie, tak, że ledwie rozumiałam co miał mi do przekazania.-Wiesz jak on się zamartwiał? A co dopiero Bella. Odchodziła od zmysłów! A wszystko przez te twój głupi wybryk, naprawdę, myślałem, że dobrze cię wychowaliśmy! Wiem, że kilka lat to trochę za mała aby wychować dziecko, ale ty byłaś taka zdolna, byliśmy pewni, że wszystko jest w porządku. Jak mogłaś zrobić nam coś takiego? Przecież wiesz...
Podniosłam palec wskazujący do jego ust.
-Że co?-spytałam normalnym głosem.-Co ja niby zrobiłam?-trochę mnie to zdenerwowało. Jak mogli osądzać mnie o coś czego nie zrobiłam...?
-Wstań.-wystraszył mnie pusty ton jakim wypowiedział to polecenie.-I podejdź do lustra.-posłusznie wykonałam podniosłam się z łóżka i syknęłam z bólu. Edward natychmiast znalazł sie przy mnie.
-Kostka.-oznajmił.-Skręcona.-kiwnęłam żałośnie głową, równocześnie starając się zrozumieć skąd ta kontuzja i podeszłam, kulejąc, do średnio dużego lustra, które zabrałam ze starego domu do Forks.
Coś przewróciło mi się w żołądku, kiedy zobaczyłam swoje odbicie.
Na głowie miałam bandaż, lekko zakrwawiony, na rękach i nogach kilkadziesiąt niezbyt głębokich zadrapań i dużo siniaków. Podniosłam koszulkę ukazując brzuch i odetchnęłam ulgą. Był w porządku.
-Co się stało?-zwróciłam głowę w stronę Edwarda.
-Nie wiemy.-odparł z twarzą nie wyrażającą żadnych uczuć.-Mieliśmy nadzieję, że może ty nam powiesz.
-Ale ja...-na myśl przyszedł mi Nahuel, Leah, Quil...i jeszcze Jacob. A przecież przyrzekłam mu, że nikomu nie powiem o nim. Nikomu. Zamilkłam.
-Co wczoraj robiłaś? Charlie znalazł cię przed domem, opartą o ścianę przy drzwiach frontowych. Jak się tam znalazłaś? Byłaś nieprzytomna.
Nieprzytomna? Hm...to mi coś mówiło. Przecież zemdlałam przy Nahuelu. Ale przecież on nie mógł tego zrobić...prawda?
Pokręciłam głową.
-Nie wiem.-powiedziałam, patrząc na podłogę.
-Cóż.-podprowadził mi do łóżka.-Najważniejsze, że nic ci się nie stało.
-Tak.-przytaknęłam i usiadłam ostrożnie na łóżku, patrząc na lewą kostkę. Była spuchnięta. Wykrzywiłam twarz w lekkim grymasie bólu.
-Carlisle niedługo przyjdzie i zawiezie cię do szpitala. Założy ci gips. Nie będzie żadnych zbędnych pytań.-uśmiechnęłam się blado.
-Dzięki.-mruknęłam.
-Jesteś wyczerpana. Zdrzemnij się trochę.-pokręciłam głową, ale Edward położył mi głowę na poduszce i zaczął nucić kołysankę, którą kiedyś napisał dla Belli, a potem śpiewał ją dla mnie, kiedy byłam niemowlęciem.
W ciągu kilku minut przeniosłam się w objęcia Morfeusza, śniąc o tajemniczym Nahuelu, który zmienia się w krwiożerczego wampira o czerwonych oczach i o Jacobie, który w jednej chwili jest przy mnie, a w drugiej odchodzi, aby zabawić się moim życiem.
Wymuszałam u siebie sztuczny uśmiech i radosne spojrzenia do wszystkich obecnych przy stole. Wcale nie było mi do śmiechu, wciąż miałam przed oczami Nahuela z krwistoczerwonymi oczami. Próbowałam wmówić sobie, że to tylko sen i, że Nahuel jest dobry i, że to nie on zrobił z mojego ciała galerię siniaków i zadrapań. Poza tym jaki byłby w tym jego cel? Przecież prawie mnie nie znał...
-Jeszcze sosu?
-Nie, dziękuję, dziadku.-posłałam kolejny sztuczny uśmiech do Charliego. Wszyscy widać kupili moją bajeczkę "wszystko jest ze mną w porządku, jestem wesoła i radosna".
Cóż. A przynajmniej prawie wszyscy.
Wciąż czułam na sobie świdrujące spojrzenie miodowych oczu Edwarda. Musiałam trzymać na wodzy moje myśli, ale było to takie trudne...jak mogłam o tym wszystkim nie myśleć?
Potrząsnęłam głową.
-Kochanie, wszystko okay?-spytała z troską Bella, krojąc z gracją kawałek swojego kotleta. Zaśmiałam się w duchu z tego obrazka i przytaknęłam.
W tym samym momencie rozległ się dzwonek do drzwi.
-Ja otworzę.-zaoferowałam się, ale Bella była szybsza.
-Jedz. Jesteś strasznie chuda.-zaśmiała się, a ja zagryzłam wargę. Dobrze wiedziałam, że chcą, abym ciągle była pod okiem Edwarda. Albo raczej, aby moje myśli były pod jego okiem.
Bella momentalnie zniknęła, by znaleźć się przy drzwiach. Usłyszałam szczęk zamka i typowy dla owych drzwi skrzyp, a potem głos.
Ten głos.
-Bella?-wyrażał zdziwienie, albo raczej głęboki szok.-Skąd...? Jak...?-widać moja mama była tak samo zszokowana, że nie potrafiła wydukać nawet słowa. Edward podniósł się z głuchym warknięciem, na co Charlie podskoczył na krześle.
-Edwardzie.-po tym krótkim poleceniu Carlisle'a, mój ojciec natychmiast odszedł w kierunku drzwi.
-O, widzę, że pan Pijawka też tutaj jest.-wstałam gwałtownie. Dłużej już nie umiałam usiedzieć.
-Renesmee. Radzę ci zostań. Tak będzie dla ciebie lepiej.
-Z całym szacunkiem, dziadku, ale ja też wiem co jest dla mnie dobre.-odparłam do Carlisle'a. Nie okazał zdziwienia moim zachowaniem. Cóż, może nie był wcale zdziwiony?
Ruszyłam pewnie w kierunku drzwi tak szybko jak to tylko było możliwe. Czyli moja obietnica została już złamana. W sumie nie była to moja wina.-dodałam w myślach dla otuchy.
Stanęłam i ogarnęłam wzrokiem sytuację.
-Jak śmiałeś...-warknął Edward na osobę stojącą w drzwiach. Bella trzymała jedną dłoń na klamce, drugą przy twarzy. Postąpiłam krok na przód, tak, aby wszyscy zgromadzeni przy drzwiach mogli mnie zobaczyć. Momentalnie podnieśli głowy w moją stronę.
-Więc-zaczęłam niepewnie.-Bello, Edwardzie...to jest Jacob Black i chyba...wydaje mi się, że już się znacie.
Wątki
- Nie prowadzi się wojen, by niszczyć. Wojny prowadzi się z dwóch powodów. Jednym jest władza, drugim pieniądze.
- Dary Anioła, Dary anioła - Ksiązki
- Dary Anioła, Książki, Dary Anioła
- David Morrell - Bractwo 2 - Bractwo Kamienia (m76), książki e, David Morrell - Pack - 19 ebook PL (by m76)
- Danielle Steel - Gwiazda, Książki PDF, Danielle Steel
- David Morrell - Ostre Cięcie (m76), książki e, David Morrell - Pack - 19 ebook PL (by m76)
- David Morrell - Krwawa Przysięga (m76)(1), książki e, David Morrell - Pack - 19 ebook PL (by m76)
- Dawson Terry - Linux. Podręcznik administratora sieci, KSIĄŻKI(,,audio,mobi,rtf,djvu), Nowy folder, [tnttorrent.info] DT-LPas.rar, DAWSON TERRY - LINUX
- David Morrell - Rambo - Pierwsza Krew Tom 3 (m76)(1), książki e, David Morrell - Pack - 19 ebook PL (by m76)
- David Morrell - Ostre cięcie, Książki PDF, David Morrell
- Dan Simmons - Pod Prąd Styksu (mandragora76), książki, simmons dan
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- binti.htw.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl losegirl.htw.pl