[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Jak ocalić rodzinę od zniszczenia
(How To Save Your Family From Ruin and Destruction)
+
+
+
Moje
dokumenty
+
Indeks
polskich
kazań
David Wilkerson
30 czerwca 2003
__________
“Bądźcie trzeźwi, czuwajcie! Przeciwnik wasz, diabeł, chodzi wokoło jak
lew ryczący, szukając kogo by pochłonąć” [I Piotra 5:8]. Biblia mówi
wyraźnie, że w obecnych, ostatecznych czasach, Kościół Jezusa Chrystusa
doświadcza wielkiego gniewu diabła. On wie, że ma niewiele czasu i
dlatego za wszelką cenę chce pochłonąć jak najwięcej dzieci Bożych.
“Biada ziemi i morzu, gdyż zstąpił do was diabeł pałający wielkim
gniewem, bo wie, iż czasu ma niewiele” [Obj. 12:12].
W którą stronę jest skierowany diabelski gniew? W stronę rodzin na całym
świecie, zarówno zbawionych jak i niezbawionych. Szatan krąży jak lew
ryczący, napadając na domy, niszcząc małżeństwa, oddzielając dzieci od
rodziców i nastawiając najbliższych przeciwko sobie. Jego cel jest
oczywisty: doprowadzić do całkowitego rozpadu tak wielu domów, jak to
będzie możliwe.
Jezus wspominał o tej działalności, opisując szatana jako “mordercę od
samego początku” [Jan 8:44]. Rzeczywiście, już pierwsza rodzina na ziemi
doświadczyła skutków diabelskiej działalności skierowanej przeciwko
rodzinie. Diabeł nawiedził Kaina i nakłonił go do zamordowania swego
brata Abla.
Ten, który był mordercą od samego początku, działa nadal. Na przestrzeni
ostatnich kilku lat można było to zaobserwować w wielu sytuacjach. Cztery
lata temu sprowadził dwóch nastolatków do szkoły w Colorado i
zamordował ich rękami wiele osób. Kiedy ci dwaj chłopcy rozpętali w
Columbine istne piekło, świat doznał szoku. Zastrzelili znajomą dziewczynę
w momencie, gdy modliła się na kolanach. Któż oprócz szatana byłby w
stanie skłonić ich do tego?
Myślę o tragicznym stanie, w jakim znajdują się zarówno rodziny zabójców
jak i ofiar. Były tam samobójstwa, załamania psychiczne, rozwody, kryzysy.
Tamto wydarzenie wciąż jeży włos na głowie, a rodzice i znajomi osób
związanych z tą tragedią będą rozpaczać do końca życia.
Rok później Kathleen Hagen, naukowiec z Harvardu, odnosząca sukcesy w
dziedzinie urologii, weszła po cichu do sypialni swoich rodziców w
Chatham w stanie New Jersey i udusiła ich oboje poduszką. Jej ojciec miał
92 lata, a matka 86. Hagen zamieszkiwała w tym domu przez wiele dni po
tym wydarzeniu, nie zwracając uwagi na martwe ciała w sypialni. Podczas
przesłuchania wyglądała na zdezorientowaną, ale nie żałowała
 popełnionego czynu. Psychologowie nie potrafili wytłumaczyć, dlaczego
wykształcona kobieta zamordowała dwoje ludzi, a potem żyła tak, jakby
wszystko było w porządku.
Pomyślcie o zniszczeniach, które nie zostały wspomniane w tej koszmarnej
historii kryminalnej. Ból członków rodziny, złamane serca wnuków - cóż za
straszna ruina. Któż oprócz szatana byłby w stanie popchnąć poważaną
kobietę do zamordowania własnych rodziców bez jakiejkolwiek widocznej
przyczyny?
Kilka lat temu
New York Times
opublikował niepokojący raport pod tytułem
“Zniechęceni rodzice poddają się”. Artykuł mówił o sfrustrowanych
rodzicach przybywających licznie do budynku sądu na Manhattanie, by
poprosić o ustanowienie kuratorów dla swoich dzieci lub skierowanie ich do
domów poprawczych. Po prostu nie byli już w stanie utrzymać ich na
wodzy. Pewien ojciec po śmierci żony nie potrafił zapanować nad swoim
nastoletnim synem. Inny załamał się, ponieważ jego nastoletnia córka
kompletnie wyrwała się spod jakiejkolwiek rodzicielskiej kontroli.
Urzędnicy sądowi słysząc prośby rodziców byli kompletnie zbici z tropu.
Jeden z sędziów zadał pytanie matce, która przyprowadziła swoją córkę:
“Czy naprawdę już jej Pani nie chce? Czy nie pragnie Pani zabrać córki do
domu?”. Zmęczona kobieta przecząco pokiwała głową, co spowodowało
wybuch spazmatycznego płaczu nastoletniej dziewczynki.
Artykuł pokazywał, że rozpad rodzin postępuje coraz szybciej. Sąd rodzinny
miasta Nowy Jork jest dosłownie zarzucony ilością pozwów i spraw. Wiele
dzieci skierowanych do poprawczaków wkrótce wchodzi na drogę
przestępczą. Niektóre kończą na ulicy.
Szczególnie szokująca była inna historia opisana w jednej z gazet,
dotycząca nowego rodzaju narkomanów. Gazetowy tytuł wołał: “Dzieci
zażywają w domu narkotyki razem z rodzicami”. Okazało się, że 30 procent
narkomanów zostało wprowadzonych w nałóg we własnych domach przez
rodziców. Jak coś takiego mogło się stać?
Ci rodzice sami zażywali narkotyki w wieku nastoletnim. Potem, gdy ich
dzieci osiągnęły ten wiek, pomyśleli tak: “Cóż, my w tym wieku
eksperymentowaliśmy z narkotykami i jakoś nic nam się nie stało. Lepiej,
żeby nasze dzieci brały narkotyki w domu niż na ulicy. Poza tym, lepiej,
żeby nauczyły się tego od kogoś, kto ma doświadczenie”. I tak nauczyli
własne dzieci palić skręty, wąchać kokainę i używać strzykawek. Uważali,
że w ten sposób będą mogli kontrolować swoje dzieci w tym zakresie.
Nadszedł jednak dzień zapłaty za te czyny. Dzieci uzależniły się, a ich życie
wymknęło się spod wszelkiej kontroli. Wiele z nich uciekło z domów i żyje
teraz na ulicy. Są wściekłe na rodziców i rozczarowane ich okropnymi
“poradami”. Odrzucone przez społeczeństwo, nie widzą dla siebie żadnej
nadziei. Z kolei ich rodzice mają złamane serca, ogromne poczucie winy i
wylewają łzy w momencie, gdy jest już za późno. Powiedzcie mi, jak
którykolwiek rodzic może podjąć tak głupie decyzje? Oni sami rujnują
własne rodziny. Kto, jeśli nie sam szatan, zaślepił im oczy?
Tragedie szerzące się dzisiaj w rodzinach są wprost niewiarygodne.
Wymienione przeze mnie przykłady dotyczą jedynie Ameryki. Tymczasem
na całym świecie rozwścieczony diabeł dokonuje w rodzinach totalnego
spustoszenia i nie spocznie, dopóki nie pochłonie ostatniej rodziny, jaka
stanęła mu na drodze.
Dokonując niszczycielskiego dzieła,
diabeł nie omija domów chrześcijańskich.
Wiele wierzących rodzin zostało dotkniętych chaosem, smutkiem i
cierpieniem. Demoniczna dewastacja przybiera różne formy: rozwody, bunt
dzieci, wszelkiego rodzaju uzależnienia. Rezultat jest zawsze ten sam:
szczęśliwa niegdyś rodzina zostaje rozdarta i pochłonięta.
Byłem świadkiem takich sytuacji przez ponad czterdzieści lat, gdy
alkoholicy i narkomani przychodzili do naszych ośrodków po pomoc.
Cieszyłem się bardzo, widząc jak ci zniszczeni ludzie są zbawiani i
uwalniani z nałogów. Jezus zmieniał ich w ponadnaturalny sposób, czyniąc
z nich nowe stworzenie.
Najbardziej pewnym znakiem szczerego nawrócenia był moment, gdy
młody mężczyzna lub kobieta oglądali się wstecz i dostrzegali, jak wiele
rzeczy diabeł im kiedyś odebrał. Płakali nad zdjęciami bliskich, których
stracili w wyniku nałogu. Jako ludzie uzależnieni nie dbali o takie straty,
interesując się wyłącznie zdobyciem kolejnej dawki narkotyku czy
alkoholu. Teraz jednak gorzko płakali nad utratą swoich rodziców, mężów,
żon i dzieci. Pokazywali mi zdjęcia i mówili: “Pastorze Dawidzie, to moja
żona. Kochała mnie, i ja też ją kochałem. A to mój synek. Nie wiem, co się z
nimi teraz dzieje. Popatrz, co straciłem...”
To było dla każdego z nich straszne przeżycie. W takich chwilach człowiek
uświadamia sobie niszczycielską siłę szatana, jaka dotknęła tamtych rodzin.
I rzeczywiście, największą tragedią nie były nigdy chore, zniszczone ciała
uzależnionych, lecz świadomość tego, co stracili: współmałżonka, dzieci,
przyszłość. Jeszcze gorsze było to, co straciły ich dzieci: szansę dorastania
w pobożnej rodzinie, doznania miłości od Jezusa i troskliwych rodziców, ich
opieki oraz uczenia się na ich przykładzie jak żyć dla Pana.
Dzięki Bogu, wielu ludzi wyrwanych z nałogu doświadczyła odrodzenia
swych rodzin. W innych przypadkach założyli nowe rodziny, pobierając się
ze współpracownikami w służbie. Nadal jednak boleję wraz z nimi nad
zniszczeniem, jakiego zaznali.
Pozwólcie, że wrócę do tytułu mojego przesłania: “Jak ocalić rodzinę od
zniszczenia”. Oto, co Duch Święty objawił mi w tej materii.
W każdym domu przeżywającym trudności
ktoś musi mocno uchwycić się Jezusa.
Czasem przychodzi taki moment, gdy jakaś sytuacja życiowa zupełnie
przerasta ludzkie możliwości. Nie pomaga żadna ludzka rada, żaden lekarz,
żadne lekarstwo. Nie ma wyjścia. Albo stanie się cud, albo nastąpi
katastrofa.
W takich momentach jedyną nadzieją jest uchwycenie się Jezusa. Któryś z
członków rodziny musi zwrócić się do Niego całym sercem i zacząć
wzywać Jego imienia. Nie ważne, kto to jest - ojciec, matka czy dziecko. Ta
osoba musi wziąć odpowiedzialność za uchwycenie się Jezusa z całych sił i
postanowić w swoim sercu: “Nie spocznę, dopóki nie usłyszę Jego głosu i
nie padną te słowa: ‘Wykonało się. Możesz już iść’”.
W Ewangelii Jana czytamy o takiej rodzinie, która właśnie przechodziła
kryzys: “A był w Kafarnaum pewien dworzanin, którego syn chorował” [Jan
4:46]. Była to rodzina szlachetnie urodzonych, nad której domem zawisł
duch śmierci. Poza rodzicami opiekującymi się umierającym synem było
tam prawdopodobnie wielu innych członków rodziny - wujków, ciotek,
dziadków i pozostałych dzieci. Czytamy, że całe domostwo uwierzyło,
nawet słudzy. “I uwierzył [ojciec], i cały dom jego” [4:53].
Ktoś w tej nękanej nieszczęściem rodzinie wiedział, kim był Jezus, i słyszał
o Jego mocy czynienia cudów. W jakiś sposób dowiedział się, że właśnie
przebywa On w Kanie, oddalonej o jakieś 40 km. Ojciec umierającego
dziecka był tak zdesperowany, że sam postanowił dostać się do Jezusa.
Pismo mówi: “Gdy ten usłyszał, że Jezus przyszedł z Judei do Galilei, udał
się do niego” [4:47].
Od wielu lat przychodzą do mnie tuziny matek z naszego zboru, które
rozpaczają nad swymi rodzinami w stanie rozpadu. Bywało, że ojciec
opuszczał rodzinę lub syn trafiał do więzienia, albo córka uprawiała
prostytucję, żeby zarobić na narkotyki. Niejednokrotnie to właśnie matka
jest ostatnią nadzieją rodziny na dotarcie do Jezusa. Dlatego też bierze ona
na siebie odpowiedzialność za wstawiennictwo i z całego serca postanawia
modlić się dotąd, aż Pan przyniesie uwolnienie. Prosi znajomych o wspólną
modlitwę za jej rodzinę, mówiąc: “Znaleźliśmy się poza granicą nadziei.
Teraz liczę już tylko na cud”.
Dworzanina w 4 rozdziale Ewangelii Jana cechował właśnie taki rodzaj
determinacji. Udało mu się dotrzeć do Jezusa. Biblia mówi, że “prosił
[Jezusa], aby wstąpił i uzdrowił jego syna, gdyż bliski był śmierci” [4:47].
Cóż za wspaniały obraz wstawiennictwa. Ten człowiek odstawił na bok
wszystko inne, by szukać Pana i Jego słowa.
Lecz Chrystus odpowiedział mu: “Jeśli nie ujrzycie znaków i cudów, nie
uwierzycie” [4:48]. Co miał na myśli? Chciał powiedzieć dworzaninowi, że
jego najpilniejszą potrzebą nie było cudowne uzdrowienie, lecz wiara.
Pomyślcie: Chrystus mógł pójść do domu tej rodziny, włożyć ręce na
umierającego syna i uzdrowić go. Wtedy jednak cała ich znajomość Jezusa
polegałaby tylko na tym, że On dokonuje cudów.
Jednakże Jezus chciał dla dworzanina i jego rodziny czegoś więcej - chciał,
żeby uwierzyli, iż jest On Bogiem, który przyszedł w ciele. Dlatego
powiedział do dworzanina mniej więcej tak: “Czy wierzysz w to, że
przyszedłeś ze swoją prośbą do samego Boga? Czy wierzysz, że jestem
Chrystusem, Zbawicielem świata?” Dworzanin odpowiedział: “Panie,
wstąp, zanim umrze dziecię moje” [4:49]. Jezus z pewnością dostrzegł
wiarę w tym człowieku. To tak, jakby powiedział: “On uwierzył, że Ja
jestem Bogiem, który przyszedł w ciele”, ponieważ w następnym wersecie
czytamy: “Idź, syn twój żyje” [4:50].
Smutne jest to, że wielu wierzących odchodzi zanim usłyszą jakiekolwiek
słowo od Jezusa. Lecz ten człowiek poszedł do domu pełen wiary. Na czym
polega różnica? On otrzymał od Pana słowo. Szukał Boga i czekał na Niego
w wierze. I nie odszedł, dopóki nie otrzymał obietnicy pełnej życia. “I
uwierzył ten człowiek słowu, które mu rzekł Jezus, i odszedł” [4:50].
Możemy płakać nad całym światem,
a równocześnie ignorować członków rodziny,
umierających w swoich grzechach.
Oczekuje się że Kościół Jezusa Chrystusa będzie zajęty zdobywaniem dusz
dla Pana. Większość chrześcijan rzeczywiście wykazuje w tym wierność i
gorliwość. Modlimy się o zgubione narody, o przebudzenie w naszych
miastach, o niewierzących sąsiadów. Dziękuję Bogu, że Jego lud wykonuje
tak istotne dzieło.
Pozwólcie jednak, że zapytam: kto wiernie się modli za swoich
niezbawionych rodziców, rodzeństwo, kuzynów, dziadków? Modlitwa o
najbliższych powinna być najistotniejszym elementem w naszym życiu.
Przecież odpowiedzialność za wstawiennictwo spoczywa na tych, którzy są
na tyle blisko Pana, by prosić Go o te rzeczy. Jeśli wy tego nie zrobicie, to
kto? Kto będzie żarliwie się modlił o zbawienie waszych rodzin, jeśli nie wy
sami?
Może mówicie sobie: “Świadczyłem swojej rodzinie przez wiele lat.
Starałem się być dla nich dobrym świadectwem. Wiedzą, w co wierzę.
Muszę ich po prostu oddać Jezusowi”. To prawda, że powinniśmy oddać
naszych bliskich przekonującemu działaniu Ducha Świętego, lecz nie
oznacza to, że mamy przestać usilnie się za nich modlić. Porzucając
wstawiennictwo, w istocie godzimy się z beznadziejnością sytuacji.
Zaufanie Panu oznacza, że postępujemy zupełnie inaczej. Jeśli wierzymy
Mu odnośnie ich zbawienia i uwolnienia, będziemy wołać tak jak ów
dworzanin: “Panie Jezus, proszę, przyjdź. Zrób coś, zanim moi bliscy
zostaną straceni na zawsze”. Jedynie nasza zdecydowana, żarliwa modlitwa
może skutecznie powstrzymać diabelskie ataki mające na celu zniszczenie
naszej rodziny. Letnie modlitwy, w których brak zaangażowania niczego nie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • losegirl.htw.pl