[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Danice Allen
BRACIA RYWALE
Dedykacja:
Dla Jerry'ego - jako ostatni dowód miło
Ļ
ci od
Cricket (
ĺ
wierszcza)
PODZI
Ħ
KOWANIA
Serdecznie dzi
ħ
kuj
ħ
„zespołowi krytyków”, czyli moim najlepszym przyjaciółkom:
Lisie Bingham, Lyn Austin i Sharylin Cano, za to,
Ň
e chciały zapozna
ę
si
ħ
z pierwszym
napisanym przeze mnie romansem historycznym i
Ň
e wzdychały, i popłakiwały w najodpo-
wiedniejszych miejscach!
Dzi
ħ
kuj
ħ
te
Ň
mojej rodzinie: Allenowi, Chris i Aaronowi, którzy cierpliwie jedli
odgrzewane w mikrofalówce „obiady telewizyjne” albo pizz
ħ
, kiedy ja bł
Ģ
dziłam po XIX -
wiecznej Kornwalii i nie miałam czasu przygotowa
ę
im przyzwoitego posiłku.
Dzi
ħ
kuj
ħ
tak
Ň
e memu agentowi, Jane Jordan Browne, za jej wiar
ħ
w moje zdolno
Ļ
ci
pisarskie i pozytywny stosunek do moich dokona
ı
.
Dzi
ħ
kuj
ħ
równie
Ň
memu wydawcy, Judith Stern - zafascynowanej podobnie jak ja
dawn
Ģ
Angli
Ģ
- za to,
Ň
e pokochała moich bohaterów prawie tak samo jak ja oraz za jej
przyjacielskie, fachowe rady i niegasn
Ģ
cy entuzjazm.
1
Kornwalia, czerwiec 1821 r.
- My
Ļ
lisz,
Ň
e przyjedzie, Zach? - Elizabeth Tavistock obj
ħ
ła wysokiego młodzie
ı
ca i
stan
Ģ
wszy na palcach, oparła brod
ħ
na jego ramieniu. Oboje wygl
Ģ
dali na wrzosowisko przez
gotyckie, zdobne kamiennymi słupkami okno biblioteki. Lok wspaniałych, kasztanowatych
włosów dziewczyny opadł na klap
ħ
czarnego m
ħ
skiego surduta. Z ołowianych chmur dobiegł
przytłumiony grzmot. Kolejna burza zmierzała ku Pencarrow.
Zachary Wickham przycisn
Ģ
ł dłoni
Ģ
drobn
Ģ
r
Ģ
czk
ħ
, nie odrywaj
Ģ
c wzroku od okna.
- Tak, niech go diabli! Przesłał wiadomo
Ļę
,
Ň
e zjawi si
ħ
na otwarcie testamentu.
Przecie
Ň
mógłby spotka
ę
si
ħ
z Hookiem w Londynie ju
Ň
po wszystkim! Nie mam poj
ħ
cia,
czemu przyje
Ň
d
Ň
a tutaj! Słyszałem,
Ň
e istny z niego krezus, wi
ħ
c nie powinno mu zale
Ň
e
ę
na
jakim
Ļ
tam spadku. I wie z pewno
Ļ
ci
Ģ
,
Ň
e to mało prawdopodobne, by dziadek zostawił mu
bodaj pensa: uparty, stary sknera przez te wszystkie lata kompletnie go ignorował. A j e g o z
pewno
Ļ
ci
Ģ
nie skłania do przybycia szacunek dla zmarłego! - Zachary wzruszył ramionami i
przeczesał smukłymi palcami g
ħ
ste, proste włosy.
- Mo
Ň
e przyje
Ň
d
Ň
a,
Ň
eby si
ħ
spotka
ę
z tob
Ģ
- podsun
ħ
ła Beth, przypatruj
Ģ
c si
ħ
z
niepokojem m
ħŇ
czy
Ņ
nie, który kr
ĢŇ
ył po pokoju i targał złot
Ģ
jak pszenica grzyw
ħ
.
- Sk
Ģ
d by mu si
ħ
wzi
ħ
ła taka zachcianka, je
Ļ
li przez siedemna
Ļ
cie lat nie chciał si
ħ
ze
mn
Ģ
widzie
ę
?
Beth przygryzła mocno warg
ħ
. Ból przeszył j
Ģ
na wylot, gdy usłyszała udr
ħ
k
ħ
w glosie
Zachary'ego. Przed chwil
Ģ
wydawał si
ħ
taki spokojny!... Ale to był cały Zach: z pozoru cichy
staw o niezm
Ģ
conej powierzchni, a w istocie rozszalała, niezgł
ħ
biona otchła
ı
. Tymczasem
ka
Ň
d
Ģ
jego my
Ļ
l, rado
Ļę
czy ból dziewczyna odczuwała z tak
Ģ
moc
Ģ
, jakby były jej własne.
Wyci
Ģ
gn
ħ
ła ku niemu r
ħ
k
ħ
, przekonuj
Ģ
c:
- Prosz
ħ
ci
ħ
, uspokój si
ħ
. Nic to nie pomo
Ň
e,
Ň
e b
ħ
dziesz si
ħ
zadr
ħ
czał. Mo
Ň
e to szansa
dla was obu, by wszystko przemy
Ļ
le
ę
i naprawi
ę
? B
ħ
dziecie wówczas mogli zosta
ę
przyjaciółmi i kocha
ę
si
ħ
, jak braciom przystało!
Zachary zatrzymał si
ħ
i utkwił w niej swoje niezwykłe,
Ň
ółtobr
Ģ
zowe oczy. Serce Beth
Ļ
cisn
ħ
ło si
ħ
na widok odbijaj
Ģ
cego si
ħ
w nich cierpienia. Czarny ubiór sprawiał,
Ň
e l
Ļ
ni
Ģ
ce
włosy m
ħŇ
czyzny i jego miodowe oczy jeszcze bardziej przyci
Ģ
gały uwag
ħ
- istny Adonis w
Ň
ałobie!
Beth orientowała si
ħ
jednak,
Ň
e
Ļ
mier
ę
dziadka nie była dla Zacha
Ň
yciowym ciosem;
od pewnego czasu wr
ħ
cz si
ħ
jej spodziewano. Wiedziała te
Ň
z własnego do
Ļ
wiadczenia -
przecie
Ň
w ubiegłym roku była
Ļ
wiadkiem powolnego konania wyniszczonego cierpieniem
ukochanego ojca -
Ň
e wlok
Ģ
ca si
ħ
bez ko
ı
ca, nieuleczalna choroba t
ħ
pi ostrze bólu
najbli
Ň
szych.
Prawd
ħ
mówi
Ģ
c, niełatwo było kocha
ę
stroni
Ģ
cego od ludzi Chestera Hayle'a! Gardził
on okazywaniem wszelkich uczu
ę
i mogło si
ħ
zdawa
ę
,
Ň
e usiłuje odstr
ħ
czy
ę
od siebie
wszystkich, z wnuczkiem wł
Ģ
cznie.
Beth dobrze wiedziała,
Ň
e w tej chwili najbardziej dr
ħ
czy Zachary'ego wspomnienie
tragedii sprzed lat, gdy rozdzielono go z bratem. Prze
Ň
yty w dzieci
ı
stwie szok od czasu do
czasu powracał w jego pami
ħ
ci. Z pewno
Ļ
ci
Ģ
dzi
Ļ
szczególnie wyrazi
Ļ
cie, gdy
Ň
bracia mieli
si
ħ
spotka
ę
po raz pierwszy od chwili rozstania.
- Dobrze wiesz,
Ň
e ojcu nigdy na mnie nie zale
Ň
ało - odezwał si
ħ
Zach z gorycz
Ģ
. -
Jednak przez wiele lat głupio si
ħ
łudziłem,
Ň
e mój brat boleje nad nasz
Ģ
rozł
Ģ
k
Ģ
tak samo jak
ja. Ani razu si
ħ
do mnie nie odezwał, lecz s
Ģ
dziłem,
Ň
e to ojciec nie pozwolił mu
korespondowa
ę
ze mn
Ģ
. Dopiero gdy nie zjawił si
ħ
nawet po
Ļ
mierci ojca, wreszcie dotarło do
mnie, jak wygl
Ģ
da prawda.
Mimo
Ň
e Zach miał ju
Ň
dwadzie
Ļ
cia dwa lata i jak wi
ħ
kszo
Ļę
m
ħŇ
czyzn wstydził si
ħ
okazywania uczu
ę
, głos mu si
ħ
załamał. Z wyrazem wstydu i niesmaku na twarzy
młodzieniec odwrócił si
ħ
i stan
Ģ
ł obok kominka, opieraj
Ģ
c głow
ħ
o chłodny marmur gzymsu,
którego kant
Ļ
cisn
Ģ
ł tak mocno,
Ň
e kłykcie mu zbielały.
Elizabeth westchn
ħ
ła gł
ħ
boko i odgarn
ħ
ła z czoła ciemny lok, który wymkn
Ģ
ł si
ħ
spod
spinaj
Ģ
cych ci
ħŇ
k
Ģ
grzyw
ħ
grzebyków. Lepkie, naładowane elektryczno
Ļ
ci
Ģ
powietrze
przytłaczało j
Ģ
. Nad wrzosowiskiem znowu przetoczył si
ħ
grzmot.
Dobrze znała t
ħ
histori
ħ
. Jej wspomnienie powracało wielokrotnie w ci
Ģ
gu tych
wszystkich lat, które sp
ħ
dzili wspólnie z Zacharym. Jak przystało na najbli
Ň
sz
Ģ
przyjaciółk
ħ
,
zawsze wspierała go, gdy zmagał si
ħ
z od
Ň
ywaj
Ģ
cym na nowo uczuciem niepowetowanej stra-
ty, odtr
Ģ
cenia, a wreszcie zło
Ļ
ci
Ģ
. Na szcz
ħĻ
cie była to jedyna chmura na jasnym niebie ich
beztroskiego dzieci
ı
stwa. A byli tak nierozł
Ģ
czni, jakby wychowywali si
ħ
pod jednym
dachem, cho
ę
w istocie Elizabeth mieszkała o trzy mile dalej, w Brookmoor Manor.
Zawsze ogarniały j
Ģ
mieszane uczucia na my
Ļ
l o rozł
Ģ
ce Zacha z rodzin
Ģ
. Gdyby
ojciec nie pozbył si
ħ
go, odsyłaj
Ģ
c do Pencarrow, ona sama nigdy by go nie poznała! Nie była
w stanie wyobrazi
ę
sobie tego. Jak
Ň
e nudne byłoby jej dzieci
ı
stwo bez inspiruj
Ģ
cej obecno
Ļ
ci
s
Ģ
siada! Wychowywała si
ħ
prawie jak jedynaczka: jej siostra Gabrielle była o tyle młodsza...
Z zachwytem powitała wi
ħ
c urozmaicenie i przygod
ħ
, które wkroczyły w jej
Ň
ycie za spraw
Ģ
starszego o trzy lata chłopca. Stanowił centrum jej
Ļ
wiatka, znała go równie dobrze, jak sam
Ģ
siebie, a mo
Ň
e i lepiej!
Zdała sobie wła
Ļ
nie spraw
ħ
,
Ň
e Zachary'emu potrzebna jest natychmiast jaka
Ļ
rozrywka. Roztrz
Ģ
sanie wydarze
ı
z przeszło
Ļ
ci nie wyjdzie mu na dobre. Gdy raz si
ħ
zagł
ħ
bił
w ponurych my
Ļ
lach, potrafił zadr
ħ
cza
ę
si
ħ
całymi dniami. Elizabeth postanowiła wyrwa
ę
go
z pos
ħ
pnej zadumy, cho
ę
by miała zata
ı
czy
ę
przed nim na golasa!... Chyba jednak a
Ň
tak
drastyczne
Ļ
rodki nie b
ħ
d
Ģ
konieczne. Doszła do wniosku,
Ň
e galop po wrzosowisku powinien
wystarczy
ę
. Byle tylko Zach dał si
ħ
namówi
ę
! Podeszła do niego i przywarła policzkiem do
jego ramienia, szepcz
Ģ
c przymilnie:
- Mo
Ň
e by
Ļ
my tak poje
Ņ
dzili po wrzosowisku? Odburkn
Ģ
ł co
Ļ
, nie podnosz
Ģ
c głowy.
- Mamy jeszcze du
Ň
o czasu do przyjazdu pana Hooka! No, chod
Ņ
! - namawiała,
ci
Ģ
gn
Ģ
c przyjaciela za r
ħ
k
ħ
.
- Dobry Bo
Ň
e! Czy naprawd
ħ
s
Ģ
dzisz,
Ň
e to wypada... przed samym pogrzebem
dziadka? - W głosie Zachary'ego słycha
ę
było wahanie, ale gdy podniósł głow
ħ
, dziewczyna
poznała po jego rozja
Ļ
nionych oczach,
Ň
e jego opór słabnie.
- Te
Ň
co
Ļ
! My
Ļ
lisz,
Ň
e twój dziadek chciałby,
Ň
eby
Ļ
si
ħ
snuł po domu z grobow
Ģ
min
Ģ
?
- odparowała ze
Ļ
miechem. - Zało
Ňħ
si
ħ
,
Ň
e gdyby był teraz z nami, nie
Ņ
le by ci si
ħ
oberwało
za ten nos spuszczony na kwint
ħ
! „Obnosisz si
ħ
z tym jak parweniusz” - Beth na
Ļ
ladowała
zrz
ħ
dny ton starszego pana. - „Nie masz za grosz taktu, Zachary!”
Zach wyprostował si
ħ
i odwrócił twarz
Ģ
ku niej. Jego kształtne usta wygi
ħ
ły si
ħ
w
urzekaj
Ģ
cym u
Ļ
miechu, który sprawiał,
Ň
e wzdychały do niego wszystkie dziewcz
ħ
ta.
- Przecie
Ň
leje, głuptasku. Nie zauwa
Ň
yła
Ļ
? - powiedział.
- Jeszcze nie leje, tylko pogrzmiewa. Czy
Ň
by
Ļ
bał si
ħ
kilku piorunów? - podkpiwała z
niego.
- Lubisz stawia
ę
czoła burzy, co? - spytał sucho. Beth chwyciła przyjaciela za obie
r
ħ
ce i poci
Ģ
gn
ħ
ła w stron
ħ
drzwi.
- Lubi
ħ
wszystko, co jasne i podniecaj
Ģ
ce, drogi chłopcze! - rzuciła wyzywaj
Ģ
co. -
Przecie
Ň
zar
ħ
czyłam si
ħ
z tob
Ģ
, mo
Ň
e nie?
Na te słowa Zachary parskn
Ģ
ł
Ļ
miechem i nie opierał si
ħ
dłu
Ň
ej. Wybiegli z domu
rami
ħ
w rami
ħ
.
Alexander Wickham - lord Roth - był piekielnie zm
ħ
czony. Po czternastu bitych
godzinach jazdy z hrabstwa Surrey, i to w nieustaj
Ģ
cej burzy, miał wra
Ň
enie,
Ň
e za chwil
ħ
si
ħ
udusi w parnym wn
ħ
trzu karety. Jego pies o imieniu Cie
ı
, ogromny mieszaniec, który nie
wiedzie
ę
po kim odziedziczył
Ļ
nie
Ň
nobiał
Ģ
sier
Ļę
, le
Ň
ał naprzeciw swego pana, oparty o
poduszki.
Do
nieskazitelnego wn
ħ
trza podró
Ň
nej karety wdarła si
ħ
wo
ı
ple
Ļ
ni i mokrej psiej
sier
Ļ
ci; przesycone wilgoci
Ģ
powietrze było a
Ň
lepkie i sprawiało,
Ň
e ciemnoszare pantalony
kleiły si
ħ
jego lordowskiej mo
Ļ
ci do dobrze umi
ħĻ
nionych ud.
Lord Roth nie zdecydował si
ħ
jednak na zastukanie w dach powozu lask
Ģ
ze złot
Ģ
lwi
Ģ
główk
Ģ
, by zwróci
ę
uwag
ħ
spowitego w peleryn
ħ
stangreta. Gdyby si
ħ
zatrzymali na tym
przekl
ħ
tym wrzosowisku dla rozprostowania nóg i odetchni
ħ
cia
Ļ
wie
Ň
ym powietrzem,
prawdopodobnie konie nie zdołałyby potem wyci
Ģ
gn
Ģę
w
Ģ
skich kół powozu z rozmi
ħ
kłego,
kleistego gruntu Kornwalii. Ach, to kornwalijskie odludzie! - wzdychał Alex. Le
Ň
y toto
gdzie
Ļ
na ko
ı
cu
Ļ
wiata! To tutaj zawsze rozgrywała si
ħ
akcja najkoszmarniejszych snów,
trapi
Ģ
cych go w dzieci
ı
stwie.
Otrz
Ģ
sn
Ģ
ł si
ħ
jednak ze wspomnie
ı
i powrócił do tera
Ņ
niejszo
Ļ
ci, niewiele lepszej ni
Ň
tamta odległa przeszło
Ļę
. Rozwa
Ň
ył ponownie mo
Ň
liwo
Ļę
zatrzymania powozu, ale doszedł
do wniosku,
Ň
e to zbyt wielkie ryzyko. Cie
ı
gotów ni z tego, ni z owego wyskoczy
ę
z karety,
kiedy tylko ta przystanie, a przecie
Ň
cholerny kundel i tak ju
Ň
ocieka wod
Ģ
! Zacz
Ģ
ł piesz-
czotliwie tarmosi
ę
wilczy łeb ulubie
ı
ca. Jak psisko raz co
Ļ
sobie wbiło do głowy, nikt nie był
w stanie go od tego odwie
Ļę
!
Lord Roth popatrzył na okno karety, w które bił wiatr z deszczem, a odwróciwszy si
ħ
,
tak gniewnie spojrzał na psa,
Ň
e ten a
Ň
zaskomlał i poruszył si
ħ
niespokojnie na poduszkach.
- Nie zwracaj na mnie uwagi, stary! - przeprosił go Alex. - Wcale si
ħ
na ciebie nie
gniewam. Chciałbym tylko wydosta
ę
si
ħ
wreszcie z tego cholernego pudla! Ale gdybym si
ħ
nawet odwa
Ň
ył na postój podczas takiej zawieruchy, to i tak bym nie wysiadł. Przemókłbym
przecie
Ň
do suchej nitki. Dudley gderałby bez ko
ı
ca, mo
Ň
e nie?
W oczach Cienia błysn
ħ
ło ju
Ň
współczucie dla pana, ale gdy padło nazwisko
kamerdynera, tak wybrednego,
Ň
e nie zni
Ň
ył si
ħ
do jazdy w powozie razem z psem, odsłonił
kły i warkn
Ģ
ł.
- Przepraszam,
Ň
e wspomniałem o Dudleyu, stary! Lepiej sobie po
Ļ
pij.
Pies usłuchał.
Alex ci
ħŇ
ko westchn
Ģ
ł. Ogólnie rzecz bior
Ģ
c, był cierpliwy i znosił niewygody
pogodniej ni
Ň
przeci
ħ
tny złoty młodzieniec. Tym razem jednak i termin, i cel wyprawy były
nietypowe. U kresu podró
Ň
y czekały go tylko same przykro
Ļ
ci.
Nie była to wizyta w dobrach przyjaciół, obfituj
Ģ
ca w zwykłe rozrywki. Nie b
ħ
dzie
pikników, konnych przeja
Ň
d
Ň
ek, wesołych obiadków, improwizowanych pota
ı
cówek, przed
którymi pospiesznie zwijano pod
Ļ
cian
ħ
dywany; nie ma te
Ň
co liczy
ę
na romansik z
powabn
Ģ
, pełn
Ģ
temperamentu wdówk
Ģ
czy jak
ĢĻ
znudzon
Ģ
m
ħŇ
atk
Ģ
. Nie. U kresu tej
podró
Ň
y ujrzy tylko starca, zmarłego przed czterema dniami, i swego młodszego brata, który
bez w
Ģ
tpienia
Ň
ywi do niego nienawi
Ļę
.
Zachary. Poduszki powozu w kolorze wina i rozwalone na nich ogromne białe psisko
nagle si
ħ
rozpłyn
ħ
ły. Po raz tysi
ħ
czny Alex wrócił pami
ħ
ci
Ģ
do dnia, w którym rozł
Ģ
czono go
z pi
ħ
cioletnim braciszkiem. Ubóstwiał Zacha! Poniewa
Ň
ojciec nie zwracał uwagi na malca,
co najwy
Ň
ej od czasu do czasu rzucił mu niech
ħ
tne spojrzenie, Alex próbował
zrekompensowa
ę
bratu rodzicielsk
Ģ
miło
Ļę
, której pozbawiono go bez
Ň
adnej jego winy.
Gdy Zachary przyszedł na
Ļ
wiat, Alex był o
Ļ
miolatkiem i tylko niejasno u
Ļ
wiadamiał
sobie,
Ň
e papa jest zły na braciszka, bo mama umarła przy jego urodzeniu. Od
Ļ
mierci mamy
ojciec zmienił si
ħ
nie do poznania. Jednak Alex z charakterystycznym dla dzieci idealizmem
uznał,
Ň
e to bardzo niesprawiedliwe, by Zachary cierpiał z tego powodu. On sam tak
Ň
e
rozpaczliwie t
ħ
sknił za matk
Ģ
, ale czerpał pociech
ħ
z miło
Ļ
ci do braciszka.
Był wi
ħ
c
Ļ
wiadkiem pierwszego u
Ļ
miechu Zacha, był przy nim, gdy ten usiadł po raz
pierwszy. Brał jasnowłosego, krzepkiego malucha za łapki, stawiał jego pulchne nó
Ň
ki na
swych butach i chodził razem z nim po pokoju, póki braciszek nie poj
Ģ
ł, w czym rzecz, i nie
odwa
Ň
ył si
ħ
na pierwszy samodzielny krok. Alex był oczywi
Ļ
cie i przy tym: przygl
Ģ
dał si
ħ
i
zach
ħ
cał malca.
Kiedy Zach wymówił pierwsze słowo, Alex z zachwytem usłyszał własne imi
ħ
, a
raczej co
Ļ
, co brzmiało do
Ļę
podobnie. A potem, kiedy Zachary miał pi
ħę
lat, zjawił si
ħ
dziadek Hayle i zabrał go ze sob
Ģ
.
Alex nigdy nie zapomniał wysokiego, siwobrodego m
ħŇ
czyzny o zaci
ħ
tych ustach i
czarnych oczach; nie zapomniał te
Ň
wyrazu osłupienia i rozpaczy na buzi Zacha, gdy
wpakowano go do powozu i wywieziono w nieznane.
Gdy Alex zwrócił si
ħ
do ojca z pro
Ļ
b
Ģ
o wyja
Ļ
nienie, lord Roth poradził swemu
trzynastoletniemu synowi, by „przestał sobie zawraca
ę
głow
ħ
tym bachorem”. Sam fakt
istnienia młodszego syna, jego niezno
Ļ
na, codzienna obecno
Ļę
dr
ħ
czyły lorda Rotha,
nieustannie przypominaj
Ģ
c mu o stracie ukochanej Charlotty. Uznał wi
ħ
c,
Ň
e b
ħ
dzie najlepiej,
gdy Zachary zniknie raz na zawsze w kornwalijskiej głuszy. Od razu wszyscy poczuj
Ģ
si
ħ
swobodniej!
Alex u
Ļ
miechn
Ģ
ł si
ħ
krzywo, z gorycz
Ģ
. Lepiej, rzeczywi
Ļ
cie! Mo
Ň
e ojcu było z tym
lepiej, ale on przez wiele miesi
ħ
cy co noc zasypiał na mokrej od łez poduszce. Wstydził si
ħ
bardzo tej „babskiej słabo
Ļ
ci”, ale nie potrafił jej przemóc.
Pisywał wytrwale do Zacha (ojciec przystał na to pod warunkiem,
Ň
e sam b
ħ
dzie
wysyłał synowskie listy), nigdy jednak nie doczekał si
ħ
odpowiedzi. Nawet wówczas gdy
braciszek był ju
Ň
na tyle du
Ň
y,
Ň
e mógł odpisa
ę
sam, nigdy nie dal znaku
Ň
ycia. Nieprawda:
zdobył si
ħ
na jeden, jedyny list, kiedy Alex zawiadomił go o
Ļ
mierci ojca. Odpowied
Ņ
Zachary'ego była zwi
ħ
zła i tre
Ļ
ciwa: nie chce mie
ę
do czynienia ze starszym bratem.
Gorzkie rozczarowanie i nawrót ostrego bólu, który po raz pierwszy odczuł w chwili
rozstania z bratem, omal nie poraziły Alexa. Nie był jednak słabeuszem. Postanowił
niezwłocznie zapełni
ę
sobie pustk
ħ
w
Ň
yciu. I - je
Ļ
li s
Ģ
dzi
ę
po pozorach - udało mu si
ħ
to zna-
komicie! Nie bez powodu nazywano go „Don Juan Wickham”! O ile pieni
Ģ
dze i powodzenie
u kobiet, które ulegały mu nie tylko łatwo, ale i z entuzjazmem, oraz pochlebstwa
Ļ
mietanki
towarzyskiej s
Ģ
widomymi oznakami szcz
ħĻ
cia, to Alex był zaiste szcz
ħĻ
liwy!
Powóz nagle podskoczył i znieruchomiał. Lord Roth otrz
Ģ
sn
Ģ
ł si
ħ
z ponurych my
Ļ
li,
które dopadały go, ilekro
ę
bywał zbyt zm
ħ
czony, by im stawi
ę
opór.
Przez zalane deszczem okno powozu dostrzegł obszerny budynek z czerwonawego
kamienia. Domy
Ļ
lił si
ħ
,
Ň
e to Pencarrow, dwór jego dziadka, wzniesiony na skraju
wrzosowiska Bodmin Moor. Jego wła
Ļ
ciciele sprawowali z pewno
Ļ
ci
Ģ
niepodzieln
Ģ
władz
ħ
w
okolicy i w pobliskiej mie
Ļ
cinie St. Teath. Ogromne drewniane drzwi, wystarczaj
Ģ
co
masywne, by oprze
ę
si
ħ
niszczycielskiej sile słonego morskiego wiatru i cz
ħ
stej w Kornwalii
ulewy, zdawały si
ħ
zagradza
ę
drog
ħ
do wn
ħ
trza domu nie tylko
Ň
ywiołom, ale i nieproszonym
go
Ļ
ciom. Takie przynajmniej Alex odniósł wra
Ň
enie i zrobiło mu si
ħ
jeszcze ci
ħŇ
ej na sercu.
Przez uchylone okno powozu przypatrywał si
ħ
, jak jego t
ħ
gi, lecz
Ň
wawy stangret Joe
zeskakuje z kozła i rusza ku wej
Ļ
ciu. Woda nadal lała si
ħ
strumieniami z jego
szerokoskrzydłego kapelusza, gdy po raz trzeci walił w drzwi mosi
ħŇ
n
Ģ
kołatk
Ģ
. Nie zjawił
si
ħ
nikt. Joe odwrócił si
ħ
do swego pana i wzruszył ramionami, jakby si
ħ
usprawiedliwiaj
Ģ
c.
- Tam do licha! - mrukn
Ģ
ł Alex, si
ħ
gaj
Ģ
c po wysoki cylinder i parasol, które le
Ň
ały
obok niego. - Nie po to przejechałem taki kraj
Ļ
wiata,
Ň
eby mi zamykano drzwi przed nosem!
ĺ
wietnie wyszkolony słu
ŇĢ
cy, który nie tylko szczycił si
ħ
tym,
Ň
e jest w słu
Ň
bie lorda,
ale i darzył go szczerym przywi
Ģ
zaniem, ze zgroz
Ģ
patrzył, jak jego lordowska mo
Ļę
bez
asysty wysiada z powozu, a potem brnie przez błocko! Nie rzucił si
ħ
jednak p
ħ
dem na jego
spotkanie, gdy
Ň
dobrze wiedział,
Ň
e zanim by dobiegł, wysportowany lord Roth byłby ju
Ň
u
celu.
W dwu pot
ħŇ
nych susach Alex znalazł si
ħ
obok stangreta przy drzwiach wej
Ļ
ciowych,
z trzaskiem otworzył parasol i tak zacz
Ģ
ł łomota
ę
kołatk
Ģ
,
Ň
e chyba wszystkim w promieniu
mili klekotały z
ħ
by. Jak mo
Ň
na si
ħ
było tego spodziewa
ę
, Cie
ı
pospieszył za swym panem i
przytulił si
ħ
do jego pantalonów, by cho
ę
troch
ħ
ukry
ę
si
ħ
przed deszczem.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • losegirl.htw.pl